Dziecko, Rozwój dziecka

Lęk separacyjny – kiedy się pojawia i czy da się mu zapobiec?

Chyba każda mama to zna. W mniejszym lub większym stopniu. Maluch, który płacze, ile tylko ma pary w płucach, bo mama poszła do kuchni nastawić wodę na kawę. Maluch, który przylepia się do nogi i nie chce puścić, nawet gdy trzeba iść za potrzebą lub otworzyć drzwi listonoszowi. Lęk separacyjny, inaczej lęk przed rozstaniem – jak sobie z nim radzić? I czy da się mu zapobiec?

Wcześniej było trochę inaczej. Półroczny maluch wydawał się dość towarzyski, otwarty na innych. A potem zaczyna się dziać coś nowego. Niepokojącego? W okolicach mniej więcej 7-go lub 8-go miesiąca reakcja dziecka na obcych jest zupełnie inna – strach, uciekanie wzroku, smutna minka. Gdy mama znika z pola widzenia – płacz. Oczywiście moment, w którym podobne lęki się pojawiają, to sprawa indywidualna. Niemniej jednak mówi się, że jego objawy najłatwiej zanotować na kilka miesięcy przed ukończeniem pierwszego roku życia. Dlaczego właśnie teraz?

Skąd ten lęk?

Lęk separacyjny przychodzi wraz z intensywnym rozwojem dziecka. Jest naturalnym objawem, więc nie trzeba się przejmować, że dzieje się coś niedobrego. Dziecko, które prawidłowo się rozwija, musi przejść pewne naturalne fazy stanów lękowych. Na szczęście po jakimś czasie one same mijają. Wracają dopiero między 18. a 36 miesiącem życia. Zwłaszcza wtedy, gdy trzeba wyprawić pociechę do żłobka czy przedszkola.

Lęk separacyjny po raz pierwszy nasila się w momencie, gdy maluch już dobrze rozpoznaje twarze, a jednocześnie jego więź z mamą silnie się pogłębia – dla niego to ona jest najważniejsza, tylko przy niej czuje się bezpiecznie. Dlatego najchętniej chciałby przebywać głównie z nią, a do obcych nie ma zaufania. W tym okresie nawet chwilowy brak mamy wiąże się z obawą, że ona nigdy już nie wróci. Nieracjonalne? Trudno od takich maluszków wymagać racjonalnego myślenia.

Stany lękowe u dzieci mają różne natężenie. U niektórych szybko i bezboleśnie mijają, u innych wiążą się z silnymi konsekwencjami, jak bezsenność, niepokojące sny, objawy paniki, a nawet bóle brzucha czy napięcie mięśni.  Czy istnieją sposoby, by zminimalizować objawy lęku? Zapobiec jego rozwinięciu? Owszem – ważne, by nie być nadopiekuńczym, ale… jednocześnie okazywać dużo troski. Jak pogodzić jedno z drugim?

Ważny kontakt z innymi

Jeśli maluch tak bardzo boi się rozstań z mamą, to naturalne, że należy zawczasu go na nie przygotować. Psychologowie radzą, że najlepiej już od 6-go miesiąca  zacząć zostawiać dziecko pod opieką innych osób – czy to babci, cioci czy przyjaciółki. To wzmacnia zaufanie do innych dorosłych i pozwala oswoić się z myślą, że mamy czasem nie ma w pobliżu.

Do ukończenia 1-go roku życia warto też zadbać o kontakty malucha z rówieśnikami. Pamiętajmy jednak, by nie wymagać od niego zbyt wiele – nie zmuszać do kontaktu i na siłę zachęcać do zabawy. Bo to może jeszcze pogorszyć sprawę i spotęgować lęki! Dziecko musi się czuć bezpiecznie, komfortowo, samo przekraczać kolejne granice.

Najważniejsza jest empatia i cierpliwość 

Szczególnie ważne na tym etapie jest zapewnienie dziecku pełnego poczucia bezpieczeństwa. Nie złośćmy się na niego, że nie chce się z nami rozstać – bo to normalne, że się boi. Chłodne podejście do sprawy – choćby nieugięta postawa w zostawianiu malucha w swoim łóżeczku, mimo że tego nie chce lub nasze rozdrażnienie, gdy maluch zaczyna płakać, również potęgują jego lęki.

W obchodzeniu się z lękliwym dzieckiem najważniejsza jest empatia. Rozmawiajmy z nim spokojnie, cierpliwie tłumaczmy, dlaczego musimy na chwilę odejść i że za moment będziemy z powrotem, zawsze żegnajmy się (np. robiąc „papa”), gdy wychodzimy z domu i informujmy, kiedy wrócimy. Dajmy mu odczuć, że nie dzieje się nic złego. Nerwy lub „wymykanie się” nie są rozwiązaniem – bo dziecku trudno samemu zrozumieć, dlaczego mama znika z pola widzenia. Ono chce tylko wiedzieć, że wszystko jest dobrze i czuć się bezpiecznie.

Metoda małych kroczków

Dobrym sposobem na oswajanie dziecka z nieobecnością mamy jest metoda małych kroczków. Warto dbać, by w Waszym otoczeniu przez początkowe lata życia malucha zmieniało się jak najmniej, a wszelkie konieczne zmiany – wyjazd bez dziecka czy opieka kogoś innego – planować z wyprzedzeniem i krok po kroku oswajać z nadchodzącą zmianą. Znaleźć czas na adaptację. Przykładowo – babcia, która ma zaopiekować się maluszkiem podczas naszej obecności, niech najpierw odwiedza nas częściej, zostaje coraz dłużej, najpierw w towarzystwie mamy, potem choćby na chwilę sam na sam, gdy mama przebywa w innym pokoju itd.

Wśród metod oswajających dziecko z rozstaniem jest prosta zabawa w „akuku” – chowanie się dosłownie na sekundę przed wzrokiem dziecka, potem wydłużanie tego momentu.

Jak znaleźć złoty środek?

Najważniejsze jednak w radzeniu sobie z lękiem separacyjnym jest – wbrew pozorom – poświęcanie dziecku uwagi, poczucie bliskości, a w ten sposób – budowanie jego pewności siebie.  O roli dotyku w rozwoju emocjonalnym dzieci pisałam już TUTAJ. Nie daj się zwieść radom „życzliwych”, którzy uważają, że Twoją pociechę należy jak najszybciej „wrzucić na głęboką wodę”, czym prędzej uczyć samodzielności i umiejętności radzenia sobie z samotnością. Oczywiście, to ważne, ale na pewno nie w postaci „brutalnego” pozostawiania jej samej sobie, szybkich zmian, ignorowania marudzenia, płaczu, lęku. Ważna w tym wszystkim jest intuicja – nie wolno przedobrzyć ani w jedną, ani w drugą stronę.

Obserwacja reakcji naszego malucha, umiejętność radzenia sobie z nimi, indywidualne podejście do każdej sytuacji, powolne adaptowanie i oczywiście okazywanie miłości i czułości – to nasz złoty środek.

A Wy? Jakie macie doświadczenia z lękiem separacyjnym? Jak sobie z nim radziłyście?