Jak rozwijać mowę dziecka?
Umiejętność mówienia to jedna z najcenniejszych umiejętności w życiu. Za pomocą mowy porozumiewamy się z innymi, opisujemy świat, wyrażamy emocje. Przyjmuje się, że każdy z nas mówienia uczy się naturalnie – przychodzimy na świat, a już niedługo, ot tak, potrafimy mówić. To nieprawda. Mówienie jest umiejętnością, którą nie tylko warto doskonalić (nawet w dorosłym życiu), ale należy to robić. Już od samego początku, od maluszka.
Jak rozwijać mowę dziecka?
Na samym początku maluch komunikuje się z nami nie inaczej jak krzykiem. A od krzyku do mówienia przecież daleka droga. Warto jednak wiedzieć, że nawet słodki niemowlak, choć jeszcze nie potrafi wypowiedzieć nawet głoski, słyszy już doskonale. Zmysł słuchu pracuje u niego pełną parą znacznie wcześniej, nawet w brzuchu mamy – dokładnie od 5. miesiąca. Dlatego już wtedy warto rozpocząć trening mówienia – mówić do jeszcze nienarodzonego malucha, oswajać go z głosem, śpiewać mu piosenki, włączać muzykę, która dla rozwoju mowy, dzięki swojemu rytmowi i taktowi, ma ogromne znaczenie. A co dalej?
Okres melodii i pierwsze ćwiczenia
Wczesnym etapem rozwoju mowy u malucha jest tzw. „okres melodii”, trwający od narodzin do 1. roku życia. Krzyk i płacz, którymi dziecko komunikuje się z nami, to nie tylko sposób na wyrażenie emocji, ale również ćwiczenie oddechowe. W okolicach 3. miesiąca da się u dziecka zaobserwować pierwsze głoski, a po 6. miesiącu – gaworzenie. Te zmiany składają się nie tylko we wspaniałą melodię dla uszu każdej mamy, ale również są sygnałem, że trzeba zacząć działać.
Logopedzi proponują na ten okres różne ćwiczenia, zarówno usprawniające wargi maluszka (uderzanie palcami o wargi i wydawanie dźwięków „bu-bu”, ruchy warg z wydawaniem cichego „prrr, prrr” lub głośnego „brrr, brrr” do naśladowania dla dziecka), jak i mięśnie policzków (masowanie policzków malucha, wydęcie swoich policzków powietrzem i demonstrowanie tej czynności dziecku). Do ćwiczeń usprawniających żuchwę zalicza się zabawę gryzaczkami i stukanie zębami. Zalecane są również ćwiczenia oddechowe – zdmuchiwanie świeczki, dmuchanie w piłkę pingpongową lub piórka. Ważne jest przy tym mówienie do malucha – nieustanne komentowanie swoich działań („teraz myję ręce, bo się ubrudziły, a ręce powinny być czyste.”). W ten sposób maluch chłonie wiedzę, zaczyna rozumieć.
Uwaga! Dużo mówi się o tym, by podczas całego etapu nauki mówienia starać się nie zdrabniać swojego języka, nie infantylizować go. Mówić tak, jak mówią do siebie dorośli, tylko wolniej i wyraźniej. Dlaczego? Po pierwsze: niezdrobnione formy są łatwiejsze do zrozumienia (są krótsze, mniej skomplikowane). Po drugie: dziecko na ich podstawie tworzy swój własny słownik, a my jesteśmy dla niego „uniwersalnym wzorem”. Dobrze więc, by od początku zapoznawało się z „normalną mową”, nie z mową zdrobnioną, którą potem i tak będzie musiało dostosować do faktycznych reguł.
Ten pierwszy okres to również doskonały czas na naukę mówienia poprzez zabawę – warto wtedy naśladować wczesną „mowę” dziecięcą, czyli jeszcze nieartykułowane dźwięki jak „a-a-a” do snu czy „e-e-e” i rozmawiać w ten sposób z naszą pociechą, wspólnie gaworzyć. Stopniowo w „zabawie w powtarzanie” warto zamienić powtarzane samogłoski na spółgłoski, potem sylaby, aż wreszcie na wyrazy jedno, dwu-, trzysylabowe. Dzieci chętnie podejmują tą zabawę, reagują śmiechem, korzystajmy więc z tego!
Uwaga! W okolicach 8-go miesiąca dziecko na moment może stracić zainteresowanie mówieniem. Nie ma się czym martwić, bo to naturalne! Rozpoczął się właśnie intensywny okres rozwoju ruchowego – maluch zaczyna siadać, potem staje na nóżki. Chodzenie, ruszanie się wydaje mu się wówczas znacznie ciekawsze i ważniejsze niż mówienie, ale wkrótce do mówienia wróci. Więcej o rozwoju dzieci w pierwszym roku życia pisałam TUTAJ
Okres wyrazu i okres zdania – pierwsze książeczki, pierwsze rozmowy
Okres wyrazu rozpoczyna się w okolicach pierwszych urodzin i trwa rok. Potem przychodzi czas na zdanie. Jednolatek zaczyna używać już większości samogłosek, przyswaja spółgłoski. Gdy jest już dwulatkiem zna około 300 słów i powoli układa je w dłuższe formy wypowiedzi. To naturalne, że zastępuje trudniejsze głoski łatwiejszymi, upraszcza i zniekształca niektóre słowa.
Na tym etapie duże znaczenie mają wyrazy dźwiękonaśladowcze. Tu przydatne okażą się książeczki i wspólne oglądanie obrazków. Warto wtedy pokazywać maluchowi poszczególne rysunki, tłumaczyć je, naśladować dźwięki i zachęcać do tego samego np. poprzez pytania „co to?” (pies – hau, hau- morze – szszszsz, samochód – brumbrum). To doskonały sposób, by nie tylko nauczyć malucha nowych wyrazów, ale również rozwijać jego aparat mowy.
Książeczki powinny zostać już z nami – z mamami, tatusiami i dziećmi – na stałe. Czytanie bajek do snu to nie tylko sposób na rozwinięcie u dziecka mowy, później słownictwa, ale również wyobraźni i wyrobienie zdrowych nawyków czytelniczych. Świetnym pomysłem jest także wspólne śpiewanie piosenek i słuchanie muzyki.
Uwaga! Często mówi się, że do dziecka należy dużo mówić. To prawda. Istnieją nawet teorie o tzw. „kąpieli słownej”, czyli „zalewaniu” dziecka zdaniami, słowami. Warto jednak czasem dać na wstrzymanie, nie przesadzać. Dziecko musi mieć czas na odpowiedź, zwłaszcza na etapie, na którym dopiero zaczyna ich udzielać, nieśmiało, powoli. My natomiast musimy mieć w sobie cierpliwość, by na te odpowiedzi – nie zawsze prędkie i rezolutne – poczekać. Co więcej, warto motywować dziecko do mówienia. Gdy wskazuje na coś palcem, nie biegnijmy od razu, by mu to podać. Poczekajmy na komunikat, motywujmy do wypowiedzenia: „ma-ma”, „da”.
Pamiętajmy, w dzieciach drzemie naturalna chęć do mówienia. My jesteśmy dla nich nie tylko nauczycielami, wzorem, ale również największą motywacją. Warto mówić do dzieci, zwłaszcza poprawną polszczyzną, ale warto też w pewnym momencie zamilknąć. I posłuchać, co nasz maluch ma nam do powiedzenia. Bo to on gra pierwsze skrzypce w tej drużynie.
Uwielbiamy książki o Puciu. Przez jakiś czas córka sięgała tylko po nie 🙂
Staram się wcielać tego typu rady w życie, ale i tak efekt jest taki sobie. Wydaje mi się, że Zośka mówi mało jak na swój wiek, ale też nie chcę wpaść w pułapkę wiecznego porównywania do rówieśników, bo nie o to w życiu chodzi.
Oczywiście, że nie ma co porównywać do rówieśników. Ja też jestem zwolennikiem zasady, że wszystko w swoim czasie. Na wszystko przyjdzie pora. Zosia pewnie jeszcze Was „zagada” 🙂 w artykule prezentuje jedynie metody jak można pomóc rozwijać mowę dziecka, ale oczywiście każdy ma swoje tempo, czasami nawet lepiej nie naciskać a cierpliwie poczekać 🙂
A u nas nadal jest „da!” i „mniam mniam!” i świetnie sobie z tymi dwoma słowami radzi. Ale powoli chyba czas na rozszerzanie zasobu słów 😉