Dziecko, Mama

Tata i mama – czy rodzice muszą mówić tym samym głosem?

Na wstępie warto postawić sprawę jasno: nie da się wyeliminować różnic w zdaniu między rodzicami. I choć jedna z najpowszechniejszych rad dotyczących wychowywania dziecka brzmi – musicie być zgodni – jej realizacja w którymś momencie zawsze kończy się fiaskiem.

Różnica zdań? To naturalne!

Dwie połówki jednego owocu? Owszem, ale pamiętajmy, że nawet w najbardziej symetrycznych owocach połówki różnią się od siebie, da się to zauważyć nawet gołym okiem. W partnerstwie jest podobnie. Jesteśmy różnymi ludźmi i nic w tym dziwnego, że czasem myślimy zupełnie odmiennie. W sprawach wychowawczych też się to zdarza. Tym bardziej, że wychowanie to delikatna przestrzeń – nie jest to aktywność, którą wykonujemy według jakiejś konkretnej instrukcji. Tutaj każda nowa sytuacja, zdarzenie czy decyzja, ma prawo budzić wątpliwości. Liczba możliwości, rozwiązań, kontekstów, rad postępowania z maluchem jest zwykle tak ogromna, że o różnicę zdań nie trudno. A przecież nie zawsze odmienne zdanie drugiego rodzica musi być złe, może być po prostu inne. I warto się z tym zawczasu pogodzić, odpuszczając usilne dążenie do utrzymania jednego, zgodnego głosu. Zamiast tego dobrze jest nauczyć się radzić konfliktami. W jaki sposób?

Różnica zdań, która szkodzi dziecku a różnica zdań, która je uczy

Umiejętność łagodzenia konfliktów i zawierania kompromisów jest dla dobrego wychowania bardzo ważna. Rodzice, którzy kłócą się na oczach dziecka, zwłaszcza gdy ono samo jest tematem tej kłótni (przykładowo: „Jak mogłeś mu na to pozwolić? Przecież wiesz, że ja mu nie pozwalam!”), szkodzi i niesie ze sobą wiele nieprzyjemnych konsekwencji. W takiej sytuacji maluch cierpi, bo po pierwsze: rodzice się kłócą, a po drugie: kłócą się z jego powodu, co budzi poczucie winy. Do jego głowy docierają sprzeczne komunikaty, które powodują mętlik, z czasem prowadzący do niefajnych zachowań – próby manipulacji rodzicami i złej oceny kolejnych próśb i zakazów („wolę słuchać taty, bo bardziej podobają mi się jego zasady”).

Więc najlepiej nie kłócić się przy dziecku? To również nie jest dobre wyjście. Po pierwsze: udawanie, że jesteśmy zgodni, gdy tak nie jest, to zwyczajne kłamstwo, a wobec dzieci przecież warto być uczciwym. Choćby po to, by nauczyć je tej uczciwości. Po drugie: dziecko z kłótni rodziców może wyciągnąć coś dobrego – naukę życia. Widząc sprzeczkę, maluch dowiaduje się, że różnica zdań między ludźmi, nawet takimi, którzy się kochają, to naturalna rzecz. Że życie wcale nie jest proste i nie dostarcza jednoznacznych odpowiedzi. Uczy się, czym jest kompromis i konstruktywna dyskusja, a także w jaki sposób łagodzić konflikty. Pod warunkiem oczywiście, że sprzeczka rodziców przebiega w zdrowy, zakończony uczciwym porozumieniem sposób. Konflikt to po prostu część naszego życia.

Sprzeczka z klasą

Wyobraźmy sobie jakąś konfliktową sytuację. Mama chce położyć malucha spać o 20.00, tymczasem tata pozwala mu zostać przy TV znacznie dłużej. Wkurzające, prawda? Albo to – tata krzyczy na dziecko, że strasznie nabałaganiło, tymczasem mama się tym bałaganem nie przejmuje i traktuje malucha ulgowo. Lub jeszcze inaczej. Tata, by mieć chwilę spokoju, daje maluchowi tablet do zabawy, mimo że niedawno ustalił z mamą, że trzeba to ograniczyć. Od małych spraw po większe – wybór przedszkola, odżywianie, prezent na urodziny, okazji do sprzeczek jest wiele. Ameryki nie odkryjemy, twierdząc, że kluczem do rozwiązania tych zaognionych sytuacji jest spokojna na rozmowa. Bez nieuczciwych zagrywek, złośliwości, krzyków, tupania nogami, już nie mówiąc łzach, wyzwiskach i trzaskaniu drzwiami.

Gdy jeden rodzic robi coś wbrew naszym zasadom, spytajmy go (bez pretensji!), dlaczego tak postąpił i spróbujmy omówić za i przeciw danego rozwiązania. Na chłodno, przy dziecku. Tata pozwolił maluchowi siedzieć do późna? Porozmawiajmy o tym. Dlaczego tak postąpił? Może dla własnej wygody? Może dlatego, bo nie potrafi odmawiać? Ale przecież zgadza się, że trzeba w tej kwestii ustalić jakieś zasady, prawda? A może maluch zasłużył na dodatkowy „dzień dziecka”? Dzisiaj robimy wyjątek, ale jutro wracamy do porządku rzeczy? A może jeszcze inaczej? Niech nasza pociecha widzi cały proces dochodzenia do porozumienia. Dzięki temu zrozumie, że ulgowe traktowanie przez jednego z rodziców wcale nie jest sygnałem, że „ten rodzic jest fajniejszy”, ale że to sprawa znacznie bardziej złożona i są w niej zarówno racje mamy, jak i taty, a przede wszystkim – obopólna troska.

W sytuacjach nagłych, gdzie trudno rozstrzygnąć, który rodzic ma rację, warto otwarcie powiedzieć maluchowi, że „musimy o tym porozmawiać i zastanowić się, które rozwiązanie będzie dla ciebie najlepsze”.

Dziecko widzi więcej, niż nam się wydaje

Pamiętajmy, że dziecko bardzo szybko orientuje się, na co może sobie pozwolić przy mamie, na co przy tacie, a udowadnianie „wspólnego frontu”, gdy go nie ma, na nic się nie zda. Dlatego warto dbać o wychowanie w atmosferze zaufania do dwójki rodziców i w poczuciu, że rodzice się kochają i są po tej samej stronie, nawet gdy są od siebie inni i mają różne zdania. Niech maluch wie, że wyrządzenie przykrości mamie (np. niesłuchanie jej poleceń), nawet jeśli tata jest łagodniejszy i nie zawsze się z nią zgadza, także i tacie się nie podoba. „Słuchaj, wyrządziłeś przykrość mamie i nie posprzątałeś po sobie zabawek, a przecież cię o to prosiła. Ja jestem bałaganiarzem i dlatego nie zawsze na to zwracam uwagę, ale mama naprawdę dobrze wie, co dla ciebie najlepsze.” – powinien mniej więcej powiedzieć tata w sytuacji, gdy maluch szuka u niego wsparcia, wiedząc, że ma mniej surowe zasady od mamy.

Najgorszym rozwiązaniem jest przeciąganie dziecka na swoją stronę – rywalizacja o miano „fajniejszego rodzica”. To psuje relacje, czyni je toksycznymi.

Domowy kodeks

Z pewnością pomocnym w wychowaniu i omijaniu konfliktowych sytuacji jest stworzenie domowego kodeksu zasad. Warto usiąść we dwójkę i przygotować w punktach spis rzeczy, których należy w domu przestrzegać. I już wtedy podzielić się swoimi wątpliwościami, przedyskutować odmienne zdania. Tworzenie kodeksu to doskonała okazja do rozmowy, a w życiu rodzinnym, wiadomo, rozmowa to jedna z najważniejszych rzeczy. I umiejętność zachowania zimnej krwi 😉

A jak jest w Waszych domach? Jakie macie sposoby na to, by mówić jednym głosem? Jak rozwiązujecie konflikty?